Zapewne każdy z nas pamięta, kiedy będąc dzieckiem z niecierpliwością czekał na karnawałowy bal. Najpierw w przedszkolu, potem w szkole. Nasze mamy wyciągały wówczas z szaf różności i zaczynała się fantastyczna zabawa, najpierw w domu – w przebieranki, a dopiero potem taneczna na wielkiej sali, z licznymi atrakcjami.
Do dziś wspominam z sentymentem rozwieszane na sali serpentyny z folii aluminiowej. Jak się potem okazało był to produkt uboczny przy produkcji wieczek, którymi w mleczarni zamykano butelki z mlekiem. Pomimo, że nie było wtedy w sklepach gotowych strojów na bal, tak jak teraz, a na salach balowych nie było tylu kolorowych serpentyn, jak obecnie, to dało się czuć klimat tamtych zabaw.
Najcenniejsze były dla mnie chwile, kiedy mogłam dostać się do maminej szafy, która w dzieciństwie skrywała dla mnie wiele sekretów i wyszperać coś, co w niedługim czasie stało się wspaniałą kreacją. Niezwykły talent do wkradania się do szafy i szuflad mamy miała moja młodsza siostra, która słynęła z licznych artystycznych kreacji, wyczarowanych z pochodzących stamtąd rzeczy. Jak się można domyślać, mama nie była równie zachwycona jak my. Ale jak to mówią nie ma zabawy bez ryzyka!
Karnawał w pełni, a że teraz sama jestem mamą i moja szafa również stała się placem twórczych poczynań, zaproponowałam córce zabawę w tworzenie przebrań i wcielanie się w różne role. Jako, że powiedzenie: „Niedaleko pada jabłko od jabłoni” sprawdza się u nas niemal w 100%, już za moment Lilka była gotowa na przygodę z materiałem twórczym w szerokim tego słowa znaczeniu. Z wielką pasją i miną znawcy rozciągała po podłodze metry materiałów, owijając się przy tym od stóp do głów. Wymyśliła kilka postaci, za które chciała by się przebrać, a że w mojej kolekcji tkanin znalazło się kilka pasujących do danej realizacji, nie pozostało mi nic innego, jak tylko siąść przy maszynie i tworzyć.
Muszę przyznać, że przejście od pomysłu do jego realizacji nie jest proste, bo często pojawiają się jakieś „schody” już w trakcie pracy, ale zawsze trzeba znaleźć jakiś sposób na wyjście z patowej sytuacji. Najbardziej przecież cieszy efekt i ten blask w oczach dziecka.
Podczas zabaw w kreowanie karnawałowych strojów powstało ich kilka, które przedstawię w kilku odsłonach.
Na początek odsłona pierwsza, która jest fascynacją mojego dziecka, a strój jest używany codziennie podczas zabaw. Inspiracją do tworzenia tego stroju jest przepiękna kraina, w której żyją niesamowitej urody wróżki, w tym „Dzwoneczek”.
JAK USZYĆ STRÓJ LAZUROWEJ WRÓŻKI?
Do wykonania tego stroju użyłam:
niebieskiej tkaniny o nazwie Klara (150cm szerokości, 25cm długości),
niebieskiego sztywnego tiulu Ibis (150cm szerokości, 60cm długości),
szerokiej białej gumki,
niebieskiej taśmy pasmanteryjnej,
gumeczki z falbanką,
plastikowej niebieskiej opaski,
patyczka do balonika,
sztucznego niebieskiego kwiatka,
niebieskich koralików i cienkich niebieskich tasiemek,
niebieskich nici.
Strój składa się z trzech elementów: spódniczki, różdżki oraz opaski na głowę.
Spódniczka wróżki
Pierwszy etap prac polegał na wymierzeniu tiulu. W efekcie z kawałka tej długości powstały dwie jednakowe falbanki oraz jedna krótsza. Z uwagi na fakt, że wybrany przeze mnie tiul jest bardzo sztywny i drapałby dziecko oraz zaciągał rajstopki, obszyłam każdą dolną część falbanek taśmą pasmanteryjną. Po wykonaniu falbanek zrobiłam warstwę spodnią do spódniczki z tkaniny. Przeszyłam tunel, do którego wciągnęłam gumkę. Całość spódniczki ozdobiłam gumeczką z delikatną falbaneczką i kokardką z koralikiem. W zamierzeniu kokardka ułatwia mojej córce odróżnienie tyłu od przodu.
Opaska na głowę
Uzupełnieniem stroju wróżki jest opaska, do której przymocowałam wykonaną wcześniej kokardkę z tiulowym kwiatkiem.
Czarodziejska różdżka
Różdżkę wykonałam ze sztucznego kwiatka, utwierdzonego w patyczku do balona. Patyczek owinęłam atłasową taśmą i ozdobiłam kokardką i kwiatkiem z tiulu w tej samej konwencji, co opaska.
Cały strój już na małej wróżce
Osobiście jestem zadowolona ze swojej pracy i planuję wykonanie kolejnego stroju w tym stylu. „Zleceniodawczyni” jest szczęśliwa, więc chyba mi się udało.
W perspektywie Lila nakreśliła mi wizję posiadania również niebieskich skrzydeł, więc na razie temat pozostaje dla mnie otwarty.
Kto wie? Może podejmę kolejne wyzwanie?