Po pracy nad nową wersją bloga, nie miałam zbytnio czasu na inne twórcze zajęcia. Na początku maja widziałam kolejne cykliczne wyzwanie na blogu Agatki z kreatywnego bazarka. Tym razem na maj padł temat – KONWALII. Zresztą konwaliowy banerek niżej
Bardzo mnie to ucieszyło, że padło właśnie na konwalie. Ach, uwielbiam te kwiaty, ich zapach, to jak kwitną w ogródku wychylając się spomiędzy liści!
Pozostało już tylko zainspirować się konwalią i przystąpić do pracy. Na pomysł długo nie czekałam. Ostatnio już pokazywałam jak połączyć filofun z farbkami witrażowymi ( które są nie najpierwszej świeżości, choć nowe też się sprawdzą 🙂 ), a dla zapominalskich link tutaj.
Moje kwiaty konwalii postanowiłam zrobić na szydełku. Wykonałam ich w sumie 29 sztuk. I choć ich liczba jest niewielka, to zeszło mi się z nimi tyle czasu… chyba prędzej bym zrobiła serwetę, no ale jak zaczęłam to chciałam skończyć.
Mając już gotowe kwiatki, musiałam je na czymś osadzić – i tutaj właśnie padło znów na kabelki filofun. Wyjęłam jakieś resztki w zielonych tonacjach, poprzycinałam na odpowiednie długości, potem przeciągnęłam przez nie złoty, cienki drucik. Środek kwiatu konwalii zrobiłam z koralika, a żeby dodać nieco złotego, to koralik też oplotłam kawałkiem drucika. Ale chyba lepiej to będzie widać na zdjęciach 🙂
Tak powstałe kwiaty, przymocowałam drucikiem do dłuższego kawałka zielonego kabelka, w którym również wcześniej umieściłam drucik. Zmaterializowały się w ten sposób gałązki konwalii z kwiatami. Do mojego bukieciku zrobiłam 4 gałązki, na każdej po 7 kwiatów (na więcej zabrakło mi czasu).
I choć drucik jest widoczny na łączeniach, to akurat w tej tonacji jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza. Chyba nawet nieco rozświetla moje konwalie. Muszę jednak znaleźć na przyszłość jakiś sposób łączenia, tak żeby nie było to, aż tak widoczne.
Nieszczęsny widoczny drucik ;(
Nieszczęsny widoczny drucik ;(
Do gałązek konwalii pozostało już tylko wykonać liście. Tutaj rozmyślałam nad szydełkowymi, ale pomysł ten odrzuciłam, bo nie miałam czasu na krochmalenie, a chciałam uzyskać efekt zbliżony do naturalnego, aby liście konwalii „stały”.
Tutaj mój aparat spłatał mi figla, bo zniknęły zdjęcia z etapu przygotowywania liści metodą filofun + farbka witrażowa. Mogę tylko słowami opisać to, co robiłam – czyli: odpowiednie kawałki kabelków wypełniłam drucikiem, ukształtowałam i potem przykładając ściśle do koszulki na dokumenty, wypełniłam farbką witrażową.
Tutaj też nie obyło się bez przeszkód, bo zielonej farbki zabrakło w trakcie tworzenia i zostałam z niedokończonym jednym liściem. Ale w końcu jak inspiracja naturą, to inspiracja. Przecież liście konwalii też żółkną. Dlatego na zdjęciach można zobaczyć jeden, lekko pożółkły liść konwalii.
Dobrze widoczny zżółknięty liść konwalii
Dobrze widoczny zżółknięty liść konwalii
Jak liście wyschły, oderwałam je od koszulki, wymodelowałam odpowiednio. Potem już tylko umieściłam gałązki konwalii wraz z listkami w wazonie. Efekt nie taki najgorszy. Nawet nieźle to wyszło. Mogę się przyczepić do tego drucika, który jest widoczny, no ale tak to chyba nie jest źle?
Jak myślicie?
A z racji tego, że widziałam w KTM wyzwanie Majowy wieczór to zgłaszam tam swój wytwór. Przecież jak majowy wieczór, to tylko w towarzystwie zroszonych mgłą, słodko pachnących konwalii :), więc mam wariant konwalii całorocznych (eh, szkoda tylko, że nie pachną jak prawdziwe – wtedy było by już prawie idealnie)…
… i banerek do wyzwania KTM